Dzwon w Wojnowie

Jest za Wojnowem, w lesie ukryta jama w ziemi niezmiernie wielka, a ongiś i dna niemająca. Dziś to tylko wgłębienie, ale ci najstarsi opowiadają, że ich dziadkowie mówili, że  dna ta dziura nie miała. A że była na samym szczycie góry, tym bardziej wzbudzała zaciekawienie. Skąd w środku lasu, na wzniesieniu takie przyrody anomalia? Odpowiedź dał  mi stary rybak Grzegorz. On to i więcej mi jeszcze dopowiedział i całą legendę wyłożył.

A było to bardzo dawno temu, jak to opowieści lubią się rozpoczynać. Tak dawno, że  jeszcze cystersów nie było i niewiele osad powstawało w lasach Wojnowskich.

Na wzgórku mieszkał od zawsze samotny mnich, pustelnik, zielarz. Tak przynajmniej sądzili wszyscy, co z czasem wokół się osiedlali. Ziemia była tu urodzajna, jeziora rybne, a las obfity w dary. Dlatego też, co rusz któryś karczował kolejny kawałek, aby w to miejsce z tych drzew chałupę wystawić.

Gdy już tych domostw powstało dość tyle, mieszkańcy pomyśleli, że trzeba za ten dar  miejsca podziękować. Więc gromadnie postanowili udać się do pustelnika Michała o poradę, bo zawsze jego mądrość owocowała obficie. Tak i teraz stary Michał z radością przyjął gości, starszyznę powstającej wioski.

— Zacny Michale – rozpoczął sołtys, tak go nazwano, bo uprawiał największą połać ziemi. — Jest nas już tu niemała gromada. Żyjemy obok siebie, pomagamy wzajemnie i gospodarujemy  tym, czym nas tu natura obdarowała. – Dla potwierdzenia spojrzał się na towarzyszy wyprawy, Mateusza kowala i Stanisława, cieślę. Ci przytaknęli, więc Sołtys Jan toczył wywód dalej. – Tak też, jest już czas i potrzeba wielka, aby o podziękowanie i opiekę prosić, Bogu zadość uczynić. – Wzniósł ręce do góry jakby ta część rozmowy miała iść gdzieś w górę.

—Jest to już czas, prawdaż to, moi kochani, jest to już czas. – Gestem zaprosił wszystkich,     aby spoczęli koło niego. – Siąść nam więc trzeba, moi kochani i radzić jak Panu podziękowania złożyć.

Pustelnik poczekał, aż gospodarze się rozsiądą. Dzban z wodą pokazał, stojący    środkiem stołu, bo droga do niego musiała ich trochę zmęczyć. Mimo, że stary Michał  mieszkał tu od zawsze i w sumie nikt tego nie dociekał, to wieś wzrastała u podnóża wzniesienia, gdzie stała chata pustelnicza. Fach ten był nieobcy osadnikom, co rusz w jakiś uroczyskach, miejscach ustronnych można było napotkać samotnych mnichów. Taki los życia obierali i posługę Bogu, czas wypełniając modlitwami, a jak gdzieś bliżej osady – służyli pomocą choćby w chorobach. Samotne życie dawało niezwykłą wiedzę jak korzystać z Natury, jak może ona pomóc w potrzebie. Ta więź i z Bogiem i z Naturą we wszystkich zawsze wzbudzała szacunek, tym większy, gdy pomocą posłużył pustelnik, uzdrowił kogo czy dobrze poradził.

—Jest to już pora, bo i domostw już pięknych dookoła się namnożyło, moi kochani, macie rację i radość mi przynosicie, z tą wieścią mnie odwiedzając.

— Mamy my już i cieślę dobrego, a i kowala silnego. Radziliśmy, że to czas już dobry by Dom Boży wznieść.

— Ja kowal z pokolenia, zacny Michale, ja nie tylko w podkowy, grabki czy spiny. — Wstał barczysty Mateusz, aby dłońmi wyciągniętymi potwierdzić swój wysiłek i ciężar pracy. — Ja za młodego przy dzwonie robiłem i teraz zda mi się myśleć, co mógłbym taki i dla nas odlać. –  Poklepali go zaraz Jan i Stanisław, uśmiechnął się i Michał, pokiwał z uznaniem siwą głową.

— Ja cieśla, że tak powiem. – Wstał i wyprężył się bardziej od Mateusza stolarz Stanisław. We wszystkich naszych chałupach mam swą pomoc daną, od dziada pradziada w drewnie mam zarobek, że tak powiem, więc Kaplicę wznieść nie jest dla mnie trudem.

— Tak więc zacny Michale, my tu przyszli prosić Cię, abyś w tym zamyśle dał nam swoje błogosławieństwo, a i opieką obdarzył kaplicę, posługę tam nam świadcząc. – Wstał i Jan, na co kowal i cieśla usiedli. Sołtys był niziutki i drobnej postury, a dwaj przedmówcy to chłopy jak trzech sołtysów.

— Moi kochani, jak widzę już u was i plan i wielka wola pracy, co mi radością serce napełnia. Z wielkim zaszczytem i oddaniem przyjmę was, moi kochani pod opiekę Pana— Wyciągnął Pustelnik dłonie i uściskał każdego z gości z osobna. – To wielkie szczęście, moi kochani i wieść wspaniała. Czas już najwyższy, abyśmy mogli wspólnie w kaplicy się spotykać.

Te wzajemne zapewnienia i obietnice nie były tylko na wiatr rzucane, bo od wiosennego spotkania do początku jesieni już na skraju osady, na niewielkim wzniesieniu  powstała kapliczka.

Wspaniały to był czyn i zaangażowanie wszystkich. Kowal Mateusz, jak obiecał, tak odlał dzwon przepiękny, dniami i nocami pielęgnując jak swoje dziecko. Cieśla Stanisław każdą z belek, każdą z deseczek musiał w ręku poczuć. Wszystko wielkim trudem wznosiła cała osada. Stary Michał co dnia przychodził i choć z racji wieku do pomocy się nie nadawał, to wspierał dobrą poradą, a i naparami na wzmocnienie. Tak wspólna praca wydała wspaniały   owoc i już tylko wyczekiwano bicia dzwonu na pierwsze nabożeństwo.

Mijały miesiące, a mieszkańcy osady coraz lepszy wiedli żywot. Natura prawdziwie  ich obdarowywała. Pan Bóg czuwał nad ich osadą. Z miesiąca na miesiąc wieś rosła i była coraz bogatszą.

Niestety jak to w dobrobycie bywa i tu wkradł się grzech pychy i bogactwa. Na niedzielne msze coraz rzadziej stary pustelnik widywał mieszkańców. Wielki smutek ogarnął jego serce, aż złożyła go z żalu choroba. Czując, że to chyba kres jego ziemskiego żywota, posłał do osady po sołtysa i kazał w dzwon uderzać, aby choć ostatnią mszę wspólnie odprawić. Ogromną miał nadzieję i wiarę, a i miłość do osadników, że może widząc jego kres, opamiętają się.

Mieszkańcy zbiegli się rzeczywiście na dźwięk dzwona, bo nie tylko oznajmiał on        nabożeństwa, więc pewnie więcej było w tym ciekawości niż pobożności, niestety.

— Moi kochani… — odezwał się ledwo słyszalnym głosem stary Michał do zebranych. – Po  latach posługi wam, wsparcia i pomocy, moi kochani, ma droga dobiega końca. – Zawiesił głos, z trudem było mu już nawet ustać przy ołtarzu. — Proszę więc was, tak jak wy kiedyś poprosiliście mnie do tej świątyni, miejcie opamiętanie, póki jeszcze nie jest za późno.

— Oj Pustelniku, zwołałeś nas tu, jakby co ogniem stanęło – przerwał sołtys. – Już miała powstać kaplica i tak się stało, teraz mamy inną robotę niż tu wysiadywać.

Stary Michał znowu chce nas czymś nastraszyć? Przecież, że tak powiem, zobacz jak wspaniale nam się wiedzie – dodał cieśla Stanisław, wychodząc na środek, aby każdy oszacował go wzrokiem i jego nowy stój i ozdoby.

I zaraz podniosła się wrzawa, że czas zmarnowali biegnąc do kaplicy. Zaczęli się przekrzykiwać, nie zważając na wiek Pustelnika. Jeszcze chwilę potrwało to zamieszanie, jak nagle rozniosły się po lesie dudnienia burzy. Ani się kto spodziewał, a dookoła kaplicy grzmoty na przemian wtórowały błyskawicom. Ciemność nastała jak w noc. Wszyscy poczęli  krzyczeć ze strachu, chowając się o rogach i pod ławami.

Stary Pustelnik jedynie wyprostowany zszedł spod ołtarza ze swoją ciężką laską. Stanął nad  pochowanymi mieszkańcami.

—Taka wasza wdzięczności? Takie słowo i obietnica? Powierzyć chcieliście Bogu swą osadę,  a gdy łaski spływają, wy się odwracacie? — zagrzmiał Michał, jak nigdy dotąd, jak nie swoim głosem ganił mieszkańców – Taka wasza miłość, wiara i oddanie? To jest wasza

wdzięczność?!

Pustelnik uniósł laskę dwurącz do góry i z ogromną siłą uderzył nią w posadzkę kaplicy. W jednej chwili błysnęły pioruny i grzmoty. Dzwon począł bić tak strasznie, że wszyscy pozakrywali rękoma uszy.

—Jaka wasza wdzięczności, taka moja dla was nagroda – zwołał Pustelnik i drugi raz uderzył  pastorałem o ziemię.

W tej chwili dzwon ciągle bijąc, zerwał się z wieży i runął ze świstem na sam środek kaplicy. Przeszył podłogę i bez zatrzymania opadał w podziemia. Wraz z jego ciągłym biciem w otchłań pogrążała się cała kaplica. Wszyscy i wszystko poczęło się zapadać w ogromną dziurę w ziemi. Aż wreszcie ucichł dzwon, a kaplica z wszystkimi znikła w ogromnej jamie.

Taka oto opowieść była rybaka Grzegorza. Zna ją dobrze, bo nieraz po jeziorze niesie się     odgłos bijącego dzwonu, a w lasach wojnowskich gdzieś jest i ta jama bez dna.

Dzwon w Wojnowie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń do góry