O smaku esej niewielki

Przyprawić, doprawić, dosmakować. To zadania finalizujące, to zakończenie opowieści jaką jest przygotowanie potrawy. Musi być smaczna. No ale, to znaczy jaka? Czymże jest ten smak? Wyszukiwany, odkrywany, tworzony. Czy to tylko fajerwerki gdzieś na jakichś kubkach smakowych? Jakieś doznania sensoryczne, wrażenia smakowe? Czy to tylko tyle? Nie ma nic więcej? Ktoś rodzi się z darem dobrego smaku, inny ze smakiem potrafi wykreować coś, a inny jeszcze rozsmakował się w uczuciu. Gdzie jest więc ta natura smaku? Czemu kiedyś coś smakowało bardziej, a teraz to już nie nasze smaki, czemu pamiętamy smaki dzieciństwa i gorzki smak porażki? Przecież ewolucja nie postępuje tak szybko, aby w klamrze kilkuset lat coś stało się niesmaczne, bo nasz organizm tak to ustalił.

Smak. Słowo wytrych by się zdawało na wiele kawałków naszego życia, może się dopasować do każdego z jego aspektów. Jest wszędzie, ale czy tylko jako słowo? Czy smak to uczucie, wrażenie przypisane wyłącznie drobnym receptorom na języku, czy to znacznie szersze, głębsze, złożone zjawisko.

Mimo niezliczonej ilości pytań, nie oczekuję odpowiedzi, ani też nie będę tu ich konstruował. Z lubością zajmuję się kulinarną częścią tego zjawiska jakim jest smak i wydawałoby się, że to ta najprostsza z dziedzin posiłkująca się tym zwrotem. Lecz się okazuje, że nie do końca. W swej dociekliwości zaczerpnąłem z krystalicznie czystej historii naszej polskiej kuchni, tej przepełnionej wykwintnymi daniami na długim i szerokim stole dziejów naszego narodu. Bo tak można posmakować jej w literaturze naukowej. Gdzie jej barwne syto zapełnione półmiski wyglądają na nas z rozlicznych obrazów minionych epok. Gdzieś przenoszą się symbole tłustego i obfitego jadła, a gdzieś ostrego i kwaśnego. Tak zwykło się charakteryzować tę staropolską kuchnię jako korzenną, palącą, kontrastowo słodką i kwaskawą.  Gdzie leżą tego korzenie, skąd ta etykieta wynika? To już naukowo zbadane, a dociekliwy doszuka. Mnie jednak zastanawia co przodkowie widzieli właśnie w takim zestawieniu smaków. Tak jadano, bo tak wypadało? Taki smak był elitarny, znamienity, bardziej szlachecki? Cała otoczka najbogatszych przypraw, szafranu, kwiatu muszkatołowego czy imbiru była wyznacznikiem statusu społecznego, ale też poprzeczką, do której dążyły niższe sfery aspirujące do awansu. Czy wiec te dania smakowały? Czy uczucie miało być rozpoznawane na języku czy raczej przez jakieś neutrony w głowie spożywającego? Coś było poślednie, proste i codzienne w smaku, lub wręcz bez smaku, a coś innego stawało się wyszukane, uroczyste, dostojne. Do dzisiaj mamy tego przykłady. Wielu postrzega kutię czy zupę z konopii, symbole wigilijnej wieczerzy jako coś mało zjadliwego, niesmacznego. Ale rok rocznie zajmują te dania swe honorowe miejsce na świątecznym stole z wymogiem ich bezwzględnego posmakowania.

De gustibus non est dispoutandum – parafrazując to przysłowie “o smakach się nie dyskutuje”, to o ile w kuchni tak można rzec, to już w innych dziedzinach już nie jesteśmy takimi liberałami. Smak to subiektywne doznanie i znamienity szef kuchni wybroni swego dania swoją renomą i osiągnięciami. Ujdzie mu to płazem w oczach smakujących. Lecz gdy widzimy coś zaprojektowane czy urządzone bez smaku, to trudno znaleźć usprawiedliwienie dla twórcy bezguścia. Ale czy na pewno?

Jak przytoczyłem, smaki zmieniają się z czasem, z biegiem epok pojawiają się jego nowe wersje. Im bardziej zaczerpniemy w historii, tym bardziej jest dla nas niezrozumiały. I nie ma tu znaczenia, czy wówczas przyprawiano szafranem, a teraz curry, czy była to długa spódnica do marynarki czy teraz spodnie. Wówczas mogło to być ze smakiem, co teraz z nim nie będzie. Nie takie więc elementy go kreują, tworzą. Smak nie zależy od tego czym jest nadany, lecz w jakim czasie został przedstawiony. To czas jest wyznacznikiem smaku, jego twórcą. A może się mylę?

O smaku esej niewielki

2 myśli na “O smaku esej niewielki

  1. To czas wyznacza smak… och, mnie się wydaje, że Ty się bardzo nie mylisz, Macieju :). Bardzo podoba mi się ta finalna puenta tego eseju, łączę serdeczne pozdrowienia :).

  2. Twój tekst przeniósł mnie od razu do okresu dzieciństwa. Pewnie każdy z nas pamięta jakieś wyjątkowe smaki z dzieciństwa. A wyjątkowe są na ogół nie przez sam kunszt przygotowania potrawy lub jej składników, ale o emocje, jakie towarzyszyły jedzeniu. Masz rację, Maćku, na to jak odbieramy smaki, ma wpływ chwila i okoliczności towarzyszące. Uściski!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń do góry